"Przebudzenie króla" Maggie Stiefvater



 "Blue Sargent zapomniała już, ile razy jej mówiono, że zabije swą prawdziwą miłość."


 "Elektryzujące jak linia mocy zakończenie magicznego cyklu bestsellerowej autorki.
Poszukiwania Glendowera trwają. Gansey i jego przyjaciele – Adam, Ronan, Noah i Blue – z każdym dniem są coraz bliżej znalezienia kryjówki legendarnego walijskiego króla. Czasu jest jednak coraz mniej. By ocalić Ganseya, który według przepowiedni niedługo umrze zabity pocałunkiem Blue, muszą obudzić go jak najszybciej. Krok za nimi czają się jednak ciemność i groza, bardziej przerażające niż cokolwiek, czego do tej pory zaznali… Czy i tym razem dadzą radę stawić jej czoła? I czy wszyscy wyjdą cało z tego ostatniego starcia?
Przebudzenie króla to ostatnia część bestsellerowego cyklu Maggie Stiefvater. Przekonaj się, jak kończy się opowieść o magii i miłości, która porwała czytelników na całym świecie."
*opis ze strony wydawnictwa


TYTUŁ: "PRZEBUDZENIE KRÓLA"
AUTOR: MAGGIE STIEFVATER
WYDAWNICTWO: UROBOROS
CYKL: THE RAVEN CYCLE (TOM 4)
DATA WYDANIA: 23 LISTOPADA 2016
MOJA OCENA: ★★★★★★✰✰✰✰

 
   Ostatnia część cyklu The Raven Cycle nie powaliła mnie na kolana. Przygotujcie się na naprawdę chaotyczną recenzję - nie potrafię ostatecznie stwierdzić co czuję względem "Przebudzenia króla". Nie wiem, co było takiego w tej książce, ale kompletnie do mnie nie trafiła. Uważam, że jako ostatnia książka danej serii powinna zawierać jakieś podsumowanie, a także wyjaśnienie pewnych aspektów fabuły. Nie czuję, żebym dostała ani jedną z tych rzeczy. Czuję, że zostawiła mnie z większą ilością pytań niż miałam, zanim zaczęłam czytać tę książkę. Wracając myślami do danych rozdziałów tej książki, próbuję zrozumieć, jaki miały sens biorąc pod uwagę całą książkę. Rozumiem, że Stiefvater chciała stworzyć książkę z rodzaju realizm magiczny, a więc wszystko w niej miało być bardzo oniryczne i logiczne w swojej nielogiczności. Nie przeszkadzało mi to we wszystkich poprzednich częściach serii, które naprawdę lubię i mam do nich ogromny sentyment. Jednak w "Przebudzeniu króla" odczułam irytację. Akceptowałam tę nielogiczność, bo rozumiałam, że służyła nadaniu książce tego magicznego i sennego klimatu i miałam nadzieję, że jednak kończąc tę książkę, czytelnik dostanie szansę, żeby zrozumieć wszystko, co działo się w tej serii. 
  Może ta książka jest dla mnie za mądra. 
  
  Zakończenie... Zdecydowanie wszystko za szybko się skończyło. Stiefvater zostawiła zbyt wiele niewyjaśnionych kwestii, a nic bardziej mnie nie irytuje niż plot holes.
  Nazbierało się trochę rzeczy, które naprawdę nie podobały mi się w tej książce, jednak nie sądzę, żeby były ważne dla kogokolwiek innego niż mnie, bo ja po prostu lubię się czepiać. Dla przykładu: Nie lubię, gdy autorzy przedstawiają nam nowe postacie w ostatnich częściach serii, zapewniając, że są niezmiernie ważne, a potem dostajemy takiego Henry'ego Chenga, który nie wprowadził absolutnie nic do tej historii poza swoją Robopszczołą, która nadal sprawia, że ręce opadają mi z bezsilności. 

   A więc skupmy się na tych dobrych stronach tej książki. Tak! Są takie! Mimo wszystko, co pisałam wcześniej, The Raven Cycle jest cholernie dobrą serią godną polecenia, po prostu zabrakło czegoś w tej ostatniej części.

"Gansey nie był pewien, czy powinien się zakochiwać, ale i tak to zrobił. Nie do końca rozumiał, o co w tym chodziło. Rozumiał swą przyjaźń z Ronanem oraz Adamem - obydwaj reprezentowali sobą cechy, których mu brakowało i które podziwiał, oni zaś lubili tę wersję jego, którą on sam też lubił. To samo można było powiedzieć o jego przyjaźni z Blue, lecz w tym przypadku chodziło o coś więcej. Im lepiej ją poznawał, tym bardziej czuł się, jakby pływał. Rozbieżne wersje jego samego przestawały istnieć. Był tylko jeden Gansey, teraźniejszy."

   Żyję dla głównych bohaterów tej książki. Czytam już tę serię od tak dawna i tak mocno pokochałam ich już w pierwszej części cyklu, a ta miłość jeszcze rosła z każdą książką i nawet w "Przebudzeniu króla" czułam jej siłę. Dlatego też nie potrafiłam po prostu odłożyć tę książkę na półkę i o niej zapomnieć. Chciałam wiedzieć, jak skończą się losy mojej ukochanej piątki i nawet jeśli dużo rzeczy odnośnie do zakończenia mi się nie podobało, to jednak byłam usatysfakcjonowana przynajmniej pod tym jednym względem, że wszyscy dostali takie zakończenie, na jakie zasłużyli.



  Absolutnie uwielbiam styl pisania Stiefvater. Tak, ta seria charakteryzuje się już wspomnianym specyficznym klimatem i chociaż czasem nie miałam pojęcia, o czym autorka pisze to to, jak pisała było przepiękne.

"Jeśli jednak  przyglądać się Cabeswater wystarczająco długo przymrużonymi oczyma w odpowiedni sposób, dostrzegało się tajemnice  przemykające między drzewami. Cienie rogatych zwierząt, choć one same nigdy się nie pojawiały. Migoczące świetliki z przyszłego lata. Szmer wywołany przez liczne skrzydła albo wielkie stado wiecznie pozostające poza zasięgiem wzorku.
Magia."
 Podsumowując, "Przebudzenie króla" nie jest najlepszym zakończeniem serii. Wiele rzeczy pozostaje niewyjaśnionych. Jednak nie mogę powiedzieć, że jest to zła książka. Maggie Stiefvater ma ogromny talent i wszystko, co wychodzi spod jej pióra, jest przepiękne. W rzadko której książce spotkacie tak dobrze wykreowanych głównych bohaterów, jak tutaj. Historia jest niezwykła i ogromnie oryginalna. Pod pewnymi względami ta książka jest genialna, pod innymi naprawdę mnie zawiodła. Mimo wszystko, jeśli nadal macie przed sobą ostatnią część tego cyklu, nie wahajcie się dłużej i przeczytajcie tę książkę. Dla Ganseya, Blue, Adama, Ronana i Noah naprawdę warto.


Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu:



1 komentarz:

  1. Po recenzji jedynie pobieżnie przeleciałam wzrokiem, bo aktualnie mam zamiar zacząć tom drugi. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie, bo cykl zapowiada się interesująco... :) Pozdrawiam!
    Osobliwe Delirium

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Czytanie z Księżycem , Blogger