"Wszystkie jasne miejsca" Jennifer Niven #recenzja




TYTUŁ: „Wszystkie jasne miejsca”
AUTOR: Jennifer Niven
WYDAWNICTWO: Bukowy Las
ILOŚĆ STRON: 424
MOJA OCENA: 3/10*


Dzisiaj mam dla was taką nie do końca recenzję, ale krótką opinię. Pierwszy raz dodaję tutaj moją opinię książki, której nie skończyłam. 

A to wszystko dlatego, że nie dałam rady jej przeczytać, bo jej treść za bardzo mnie "bolała". Zazwyczaj w takim przypadku po prostu odkładam książkę na półkę i zapominam o niej. 
Nie piszę też żadnej recenzji, bo nie lubię wypowiadać się o książkach, których nie przeczytałam do końca. 
Ale tym razem muszę, bo mam jej trochę do zarzucenia.
Porzuciłam tę książkę po 70 stronach. 
Jedyne, czego chciałam od tej książki to dość ciekawej do czytania historii miłosnej na tle poważniejszych problemów społecznych. 
No i oczywiście chciałam, żeby to było coś oryginalnego, bo tego właśnie szukam w książkach - tego, żebym mogła później z czystym sercem powiedzieć, że jest to coś, czego nigdy wcześniej w całym swoim życiu nie czytałam. 
A co dostałam? 
Jedno wielkie rozczarowanie. 
Może niektórzy stwierdzą, że 70 przeczytanych stron to za mało, żeby oceniać książkę, ale ja już po tym, co przeczytałam, wiem dokładnie, jak ta książka będzie wyglądać w całości. 
Mój największy problem z nią to to, że jest kompletną kopią twórczości Johna Greena. Nie jestem żadną fanką Greena, ale przeczytałam niestety parę jego książek, więc dobrze poznałam się na jego stylu pisania i sposobie tworzenia bohaterów. 
Główni bohaterowie książki "Wszystkie jasne miejsca" to Hazel i Augustus wersja 2.0. 
Nawet imiona są oparte na tej samej koncepcji: Violet - Hazel (kolor), Theodore - Augustus (wymyślne imiona, jakby nie z tego wieku). Dobra, może za bardzo się czepiam szczegółów, ale idźmy dalej. 
Bohaterów Greena cechuje inteligencja, specyficzne poczucie humoru i to, że zachowują się jak 30-latkowie, chociaż mają tylko 16 lat. 
Violet i Theo niczym się od nich nie różnią. 
Styl pisania Niven jest też bardzo podobny do autora "Gwiazd naszych wina" - nie jest poetycki, ale bardzo strategiczny, a każdemu rozdziałowi towarzyszy mądrościowa ciekawostka/fakt ze świata dla pokazania domniemanej inteligencji nastoletniego bohatera powieści. 
Nie wrócę do tej książki, nie skończę jej, ale wydaje mi się, że wiem jak się skończy (powiedzcie mi, jeśli jestem w błędzie): Theo popełni samobójstwo, a Violet wspaniale sobie z tym poradzi, wspominając go jako największą miłość jej życia. 
A pamiętacie jeszcze jak skończyła się książka "Gwiazd naszych wina"? 
Ach, ta oryginalność.
W mojej decyzji o porzuceniu tej książki miało też udział pewne zdanie, na które natrafiłam, przerzucając strony:
"(...) mówi Violet później, kiedy leżymy spleceni, pozbawieni tchu i w ogóle "ach" i och""
Hmm, bardzo ciekawy opis. 
Może jestem całkowicie w błędzie. Może powzięłam złe wrażenie o tej książce, bazując na jej początku. Jeśli tak, powiedźcie mi to. Szkoda by było, jeśli ta książka staje się później naprawdę dobra i oryginalna.



* 3/10 to moja opinia tych 70 stron, które przeczytałam. Nie będę już taka bezduszna i nie ocenię całej książki bez przeczytania jej :D

Jaka jest wasza opinia o tej książce? :)

16 komentarzy:

  1. Nie czytałam "Gwiazd naszych wina", dlatego nie miałam porównania. Jeśli nie masz ochoty jej kończyć, to oczywiście nie namawiam, ale mi "Wszystkie jasne miejsca" bardzo przypadły do gustu - zapewne dlatego, że rzadko sięgam po taką tematykę. Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi właśnie też ta tematyka niezbyt do gustu przypadła - wolę fantastykę:D

      Usuń
  2. Nieco odmienne zdanie masz. Jak na razie spotykałam się raczej z pozytywnymi recenzjami tej powieści. Ja mam ochotę na tę książkę, bo chciałabym wyrobić sobie własną opinię. :D
    Pozdrawiam, Nat z osobliwe-delirium.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po prostu chyba niezbyt lubię książki tego typu, więc może tobie się bardzo spodoba:)

      Usuń
  3. Czytałam. I powiedzieć, że się zakochałam, to za mało, a wiesz co? Nie lubię Greena, każda jego dotychczas czytana książka albo przyprawiła mnie o dreszcze albo po prostu byłam do niej tak cholernie obojętna, jak nie wiem co. A tutaj treść... była cudowna <3
    Zapraszam do mnie na recenzję "Cienia wiatru"! pattbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może gdybym zmusiła się przeczytać jeszcze kilka stron, to miałbym inną opinię. Ale niestety nie będę już wracać do tej książki. Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. nie zauważyłam aż takiego podobieństwa do twórczości Greena, było przyjemnie. ale rozumiem, czasem sama porzucam książkę po tych 60 czy 70 stronach bo nie daję rady. pozdrawiam :)
    wyznaniaczytadloholiczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja naprawdę nie cierpię, gdy zauważam podobieństwa do innych książek w danej książce i od razu się wtedy zniechęcam. Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Słyszałam o tej książce, ale nie miałam zamiaru po nie sięgać. Teraz tym bardziej nie mam zamiaru. Dobrze, że o niej napisałaś, trzeba przestrzegać przed złymi powieściami :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytam raczej książek o takiej tematyce, ale o tej książce trochę słyszałam i nawet zaczęłam się nad nią zastanawiać, ale po twojej recenzji zdecydowanie ją sobie odpuszczę ;)
    Pozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie przepadam za taką tematyką. Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. O, jaka szkoda, a tyle dobrego nasłuchałam się o tej powieści. Oczywiście, nie każdemu się spodoba, nie każdy lubi tak przytłaczające tematy jak samobóstwo. To właśnie piękno czytania ;)
    Bardzo podoba mi się twój blog, kochana, oczywiście obserwuję!
    BOOKBLOG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może tobie się spodoba! Ja ostatnio bardzo łatwo zniechęcam się do książek, w których dopatrzę się jakiejś wady. Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Za wcześnie rzuciłaś ją w kąt. Poważnie. Sama chciałam to zrobić, ale zagryzłam zęby i czytałam dalej. I była to naprawdę dobra decyzja, bo książka jest... niecodzienna. Skłaniająca do myślenia. Przejmująca i wywołująca bunt i sprzeciw wobec bierności i niesprawiedliwości. Czytałam "GNW" i te podobieństwa nie rzucają mi się w oczy, co więcej nie uważam, by "Wszystkie jasne miejsca" były kopią jego książki. Może kiedyś do niej wrócisz, przeczytasz więcej i zobaczysz to, czego teraz nie byłaś w stanie ;)

    Pozdrawiam,
    Paulina z naksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może faktycznie trochę za wcześnie z niej zrezygnowałam, ale jakoś tak nie czuję żadnej potrzeby, żeby do niej wracać - to nie moje klimaty :D
      Pozdrawiam :)

      Usuń

Copyright © 2014 Czytanie z Księżycem , Blogger