"Listy do utraconej" Brigid Kemmerer

  



TYTUŁ: "LISTY DO UTRACONEJ"
AUTOR: BRIGID KEMMERER
WYDAWNICTWO: YA!
DATA WYDANIA 27 WRZEŚNIA 2017
LICZNA STRON: 400
MOJA OCENA: ★★★★★★★★✰✰



"Przypadek czy przeznaczenie? Ten list mógł przecież znaleźć każdy…
Declan Murphy to „typ spod ciemnej gwiazdy”. W szkole boją się go nawet nauczyciele. Zbuntowany siedemnastolatek odbywa na cmentarzu obowiązkową pracę na cele społeczne. Pewnego dnia na jednym z grobów znajduje list. Zaintrygowany czyta go i postanawia odpowiedzieć. Gdy Juliet Young odkrywa, że ktoś naruszył jej prywatność i przeczytał list do zmarłej przed niecałym rokiem matki, jest zdruzgotana. Matka Juliet pracowała jako fotoreporterka w różnych miejscach na świecie, dlatego często porozumiewała się z córką poprzez listy. Pokonując złość, odpisuje na wiadomość nieznajomego. Z czasem między Juliet i Declanem rodzi się nić porozumienia."



   
 

    Nie wiem, czy był to po prostu idealny czas, w którym ta książka wpadła w moje ręce, czy może naprawdę jest tak dobra, ale ogromnie mi się spodobała. Po całomiesięcznym męczeniu się z Władcą Cieni, o czym opowiem za niedługo w podsumowaniu października, wspaniale było sięgnąć po książkę, która niesamowicie poprawiła mi humor i wprost rozgrzała od środka.

Juliet dopiero co straciła matkę, która była sławną fotoreporterką. Sama myśl o tym, że jej ojciec mógłby chcieć pozbyć się sprzętu jej matki, sprawia, że Juliet wpada w panikę, a wręcz w histerię. Od jej tragicznej śmierci Juliet nawet nie jest w stanie sięgnąć po aparat, który wcześniej był dla niej jak przedłużenie jej ręki, z czego zawsze była bardzo dumna, bo łączyło ją to z mamą, która ciągle była gdzieś w świecie ryzykując życie. Dziewczyna spędza większość swojego czasu nad grobem matki, przelewając wszystkie swoje smutki na kartkę papieru w formie listu, którą następnie zostawia na grobie.
Declan Murphy czuje jakby stracił wszystko, na czym mu kiedykolwiek zależało. Jego siostra nie żyje, a ojciec siedzi w więzieniu. Matka nie chce nawet z nim rozmawiać, a ojczym postanowił obwiniać go o całe zło na tym świecie, w czym nie jest osamotniony, gdyż cała szkoła uważa go za beznadziejny przypadek.
Mogłoby się wydawać, że Juliet i Declan żyją w dwóch różnych światach, jednak gdy Declan pewnego dnia znajduje anonimowy list na jednym z grobów na cmentarzu, gdzie odbywa prace społeczne, odczuwa tak ogromne zrozumienie dla cierpienia autora listu, że postanawia na niego odpisać. Tak rozpoczyna się znajomość Declana i Juliet, chociaż żadne z nich nie wie, kim jest to drugie. Listy szybko zamieniają się w maile, w których dzielą się swoim bólem i przemyśleniami.

  Chociaż po tytule spodziewałam się książki, która zniszczy mnie emocjonalnie, nic takiego się nie wydarzyło. Tak, była to smutna i poruszająca książka pod wieloma względami. I pomimo wielu poważnych, życiowych tematów podejmowanych przez autorkę, to nadal była to niezmiernie przyjemna lektura na deszczowy wieczór. Bo tak właśnie było w moim przypadku - sięgnęłam po tę książkę pewnego pochmurnego i zimnego wieczoru i parę godzin później miałam już całą tę książkę za sobą. Takie książki zawsze są dla mnie niesamowicie przyjemnym zaskoczeniem, bo uwielbiam to uczucie, gdy zasiadasz przed książką i nawet nie zauważasz, że czas mija jak szalony, aż nagle przewracasz ostatnią stronę książki, a tu nagle okazuje się, że za dwie godziny tak teoretycznie rozpoczyna się nowy dzień.


   To, co jest wspaniałe w tej książce to to, że dwójka głównych bohaterów nie potrzebowała miłości, żeby poradzić sobie ze swoją stratą, co jest typowym lekiem na żałobę w innych książkach z działu Young Adult. W tym wszystkim chodziło jedynie o przyjaźń i całkowitą akceptację i wsparcie ze strony drugiego człowieka - już myślałam, że nigdy nie wyjdziemy ze schematu, w którym bohaterowie zapominają o wszystkich swoich problemach w chwili, gdy poznają swoją drugą połówkę.

   Jednym z ważniejszych przesłań tej książki jest także to, jak skłonni są ludzie do wystawiania opinii na temat innych. Autorka poprzez postać Declana Murphy'ego wspaniale pokazuje, że nigdy nie można oceniać książki po okładce.


   Jest to książka o stracie, uprzedzeniach, akceptacji, miłości, a przede wszystkim o tym, jak ruszyć naprzód po czymś, co sprawia, że chcemy zakopać się we wspomnieniach z przeszłości na zawsze. "Listy do utraconej" to niezmiernie poruszająca historia, która daje nadzieję na lepsze jutro.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Czytanie z Księżycem , Blogger